July 22, 2025
Zostań milionerem ze mną na giełdzie, zainwestuj w krypto, tylko kup mój token, sławny celebryta zamienia gorsze w górę siana, już jedno kliknięcie dzieli Cię od wakacji na Malediwach, i tak dalej, i dalej, i dalej. To jest dosłowna torebka Hermiony Granger bezdna. Ten popularny trend na rynku finansowym, który w szczególnie bezczelny i wykorzystujący sposób żeruje na ludzi wszędzie, gdzie się nie odwrócą, już wypalił mi gałki oczne. A najgorsze jest to, że nawet poważne instytucje się w to bawią, lecz nie w tak oczywisty sposób jak mój ulubiony typ: Youtubera milionera z szampanem w ręce, który tanecznym krokiem zaprasza na kurs z inwestowania, wysiadając z helikoptera w Dubaju (swoją drogą ciekawe, ile pieniędzy wyrzucił w błoto na taką przejażdżkę).
Lecz skupmy się na rzeczywistości, a nie na baśniowych reklamach umilających posiedzenia natronie. Dzisiejszy świat wysokiej inflacji ery postcovidowej przekazał w ręce stereotypowego Jana Nowaka narzędzia, które, ubrane w social media oraz kulturowy nurt głównego przekazu, ukazują drogę od zera do milionera. I chociaż większość widzi tę groteskę na pierwszy rzut oka, nie każdy wie, że ten mechanizm jest wszędzie tam, gdzie lądują pieniądze konsumenta. Reklamy w bankach czy nowe platformy do inwestowania, które są poważne na pozór, nie oznaczają, że wygranym jest klient, wręcz przeciwnie.
Wszyscy zaczynają inwestować, lecz to nie jest indywidualizm, kiedy grają w tę samą grę, ale na innych instrumentach. Prawda jest boleśnie prosta; ryzyko jest od zawsze wpychane na tego, kto odda ruch, czyli na klientów. I to, że sami klikają w myszkę i patrzą na graf, to nie jest ich decyzja, jeśli wszyscy kopiują te same ryzykowne zachowania. Osobiste podejście to niewydeptana ścieżka, która dla każdego jest inna. Nikt nie jest taki sam, nikt nie używa tych samych produktów i usług, wszystkie elementy, które nami kierują, skombinowane ze sobą, są prawdziwym indywidualizmem finansowym w czystej postaci.
Podczas ludzkiego życia występują krótkie cykle biznesowe, one natomiast odzwierciedlają się zmianą stopy referencyjnej, która, razem z PKB, kursami walut, czy milionem innych wskaźników, są podane na tacy do naszej konsumpcji, i chociaż każdy widzi na własne oczy, to niewielu chce ich użyć, aby zobaczyć, jak wygląda ich świat. Niezależnie, czy jest się bogatym, czy biednym, nie można wierzyć w ogólnikowe tezy, że jest dobrze lub źle. Nasze życia są tak zróżnicowane, że trzeba patrzeć przed siebie, i zrozumienie, co my chcemy osiągnąć, jest kluczowe, a nie PKB czy kurs PLN. Dla instytucji finansowych jednostka jest bezimiennym aktorem, bez twarzy i istnienia, nikogo nie interesuje, kto straci, kto zarobi, to nie ich ryzyko. A o indywidualnej możliwości produkcyjnej nikt nawet nie wspomni.
Skoro prawdziwy wzrost bogactwa nie tkwi w czasie, jak wielu myśli, tak jak że SP 500 będzie wzrastać w nieskończoność; to tkwi we wzroście produktywności. A pierwszym indywidualnym krokiem jest zrozumienie, że produktywność ma skalę i jest ona ogromna, jak mikroskopijna. Skoro możemy określić produktywność gigantycznych gospodarek, to czemu nie spojrzymy na swoją osobistą możliwość produkcji. Każdy człowiek tworzy swoje życie na swój styl, niektórzy biegną za pieniądzem do korpo i wbiją nóż w brzuch przyjacielowi, byle nie spaść z drabinki. Inni poszukują spełnienia i pasji. Niektórzy coś chcą stworzyć czy zbudować, a inni idą z pomocą innym. I nie ma bogactwa dla każdego, niestety tak już jest, komuniści próbowali i dobrze wiemy, jak to się skończyło. Kapitalizm również ma swe wady: hierarchie, wyzysk, jednostkowe odrealnienie czy zabójstwo moralności. Jednak ma jedną niepodważalną zaletę; daje nam wolność wyboru. I wiem, że to i tak nie daje sprawiedliwości, ponieważ biedni mają o wiele gorzej i trudniej, lecz i tak trzeba to docenić.
Więc, skoro wiemy, że pogoń za pieniądzem na giełdowych kasynach jest ryzykowna i dla większości skończy się bolesną stratą, to ryzyko, które powinniśmy akceptować, to kierowanie naszym życiem, próba zmienienia czegoś nie dla pieniędzy, a dla naszej indywidualnej produktywności, tak abyśmy się czuli dumni z siebie, a nie z tego, co mamy na koncie. Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie, gdzie musimy podejmować ryzyko. Indywidualne podejścia bez struktur tworzą chaos, lecz z akceptacją mają potencjał. Ponieważ człowiek to nie maszyna, emocje kierują naszą percepcją. Aby zrozumieć, czym są dla nas finanse, można spojrzeć na siebie jak na korporację. Mamy swoje akcje i ich wartość jest subiektywna, a ich wycena zależy od tego, jak się prowadzimy z subiektywnej oceny. Jeśli nasze zarobki i kapitał ludzki są wypalane na krótkoterminowe dobra i usługi, tak abyśmy tłumili bolesną rzeczywistość, wtedy nie osiągniemy długoterminowych wycen na plus. Trzeba się zastanowić, co lubimy, a czego nie, jak wygląda nasz kompas moralny, poglądy oraz plan na życie. I dokoła naszej indywidualności powstaje przestrzeń finansowa. Czy ten wydatek na pewno ma sens? Czy marnuję teraz pieniądze, czy czas? Jak inwestować, aby zyskiwać w sferze realnej i jakim kosztem? Każdy musi sobie na te pytania odpowiedzieć samemu, natomiast stoję twardo za ideą budowania swojego życia na swój sposób i maksymalizowania tej z początku mikro produktywności. Zapomnij o PKB, inflacji czy kursie złotego. Skup się na tym, co TY możesz osiągnąć i zmienić, i patrz na swoje finanse z tej perspektywy. No, chyba że wierzysz, że politycy coś zmienią, no ale mówiliśmy o ryzyku, więc to nazwałbym prawdziwym hardkorem hazardowym.
Jeśli więc indywidualność finansowa obejmie również wartość ludzką, niewymierną, a prawdziwie osobistą, która jest wypadkową każdego własnych rachunków zysku oraz strat, to wtedy finanse staną się inną sferą życia. Trudne do zaakceptowania fakty nie są łatwostrawne, ale granie na szczęście nie jest długoterminowe i w świecie coraz bardziej zinstytucjonalizowanym przestrzeń na szczęście w inwestycjach giełdowych spadała przeciętnej osoby, która i tak często nie ma zbyt wiele dochodu rozporządzalnego po wydatkach stałych.
Dlatego więc, patrząc na siebie jak na korporację, której wartość akcji jest indywidualna i niematerialna, da się zrozumieć, że istnieje wartość nie tylko pieniężna. I choć pieniądze dają szczęście, to ta prawdziwa głębia wartości ma potencjał do zmian. Aby postawić na indywidualizm finansowy, trzeba postawić na siebie, na własne życie. Ludzie nie staną się bogatsi ani szczęśliwsi, ale za to będą prawdziwi wobec siebie. Z biegiem czasu coraz trudniej będzie się dało oszukać samego siebie. Wtedy przyjdzie czas na zmiany i przyniesie rozwiązania. To nie politycy, rynki czy wskaźniki kształtują twoje życie. To Ty. Jeśli zrozumiesz swoją wartość, możliwość produkcyjną, potrzeby oraz wady, to wtedy zobaczysz, że najważniejsze jest jedno: subiektywna percepcja i akceptacja rzeczywistości. A choć ta prawda boli, to właśnie dlatego jest prawdziwa. Traktuj siebie jak korporację, wyceniaj swoje akcje z największą szczerością. Czy wolisz ryzykować swoje pieniądze, czas i zdrowie, dla szansy doświadczenia konsumpcjonizmu, czy wolisz odnaleźć spełnienie i akceptację?